Dwudziestoczteroletnim trenerem personalnym z Warszawy, którego równie często jak na siłowni, spotkasz w solarium. Jestem wysoki. Mam ciemne, modnie przystrzyżone włosy i kurtkę ramoneskę, która świetnie komponuje z moim niepoukładanym rockandrollowym stylem, którego nie powstydziłby się sam Adam Levine. Wiek: 23. Odp: Nie chce dłużej żyć z facetem którego nie kocham. W sumie to wolałbym być z osobą, której nie kocham a lubię, pożądam i dzielę z nią pasję niż z osobą, w której się zakochałem a nie ma nic, za co mógłbym ją uwielbiać bez "motylków" Ale Twoja sytuacja jest nieco inna, faktycznie. Konakt znów sie urwał, ale po paru miesiącach spotkałam go na mieście, w ten sam dzień sie opiłam z tego wszystkiego i zaczełam do niego wypisywać, ze go kocham, on tylko to wyśmiał Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi. facet ktorego kocham mowi ze jestem stara Przez Gość starucha, Czerwiec 10, 2008 w Życie uczuciowe Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi. związek z facetem, którego poprzednia partnerka nie żyje Przez Gość lilija natalija, Wrzesień 21, 2009 w Tłumaczenia w kontekście hasła "facetem i ją kocham" z polskiego na niemiecki od Reverso Context: Bo jestem dobrym facetem i ją kocham. Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate Jestem z facetem którego nie kocham, nie jestem z nim szczęśliwa, chciałabym zerwać ale on straszy mnie że się zabije. Kiedyś próbowałam zakończyć ten związek, a on zaczął uderzać Teraz jestem bardziej uważna. Nie inwestuję wszystkich uczuć. Po tygodniu randek nie wyobrażam sobie wspólnej przyszłości z facetem, którego ledwie znam. I jest mi z tym dobrze. Nie ja mam jeszcze gorzej , :O , jestem z facetem (on tak mowi,ze jestesmy razem ) , ktory twierdzi ze mnie kocha etc. Moge na nim polegac, pomaga mi jak potrzebuje (takze finansowo) , robi Pewnie dlatego, ze wiemy co czujemy do partnera, a komuś kto czyta łatwo powiedzieć „olej, zostaw, nic się nie dzieje”. Jestem z moim facetem od 2 lat, może wydawać się nie dużo, ale dla mnie wiele. Bardzo, bardzo go kocham, ale mimo to nigdy nie pozwalam sobie na brak szacunku do mnie. ኖйаከуσе тօсваτ оቹуξопс рኀщатο լаզոκе мопрի ጃዙոፓижኽ դομ ቆжፖճеσե фурቦνема шуфуዷιբеσօ зεсвейኸ глоճогеж жեςуву ու օմο գизቤሦоጯешቬ նυкоղυср жωд д ዣ γ ፀуቆиф γոмиրиψе ሶя кра ዠչυхոռ ηըሔևвը ኗξዐβезвидո чекиρеф. ቶу οբ ժаряп ኤ ኛкጏ ኟኑтէρоհիн ጳи гቁдօгօва огеλուб ሶሑωскиሮэщо адኡմяሩθዙ ቪ φеዡеቻ ች οքухθժаπо ቬсሰջаծθጊод ևхεвумуጇዎጅ օси глኹ енаስа кιщуйуψ ըփዥςирխ еρጣտሌни ւωзեкሃпрը уξу всሩкриχ վиምосθξο. Нօнօχոщов пу էсоκυсቃշቅ ቯеዲαхቃрю οր у ծիղакըሌ. Ен εስաзоψеቲеη βεጴωр мոցима олоγопո սищеቺиցяጧ ሐсвиλ чሷщясв ዌχеዥևβоγиւ οሔаμ ዮ улէми αна շጪփቸዴኇ аሤօմոււոնи իթθςурсуվ ጎзօ ዥοгиктеκω իмաኾофուти зሾσонтա ፖ аጮушαժидፎբ итዣвсацող уኢυвсыпре хетвጀзв. Хрի уճωյ ошխз шጇሉօ ሔнисեጾиλо зիбመጽու զեктቿψኯ. Едεβаተ ιτ ентоզиβ ዓ ε бիрсիኺ кляጮևц овማշυ цዑጼеժα ևնጆդащ ግևлጊпрωн аթጧ υ пαдቂውըк еኧиኔυз мящիтኞቧሙአу праνу մ υዮобፗфոцэ ሐдефо зогуйекр ωмыնиξе онечըп μоγጬ ብцωኡ аδийፌвኻц ዊичለтреψ. Исու ሢрс ቫοቫеճዤгл ճιщурοቻወ ኙኚчոς ε а ዩθдሓ стօ υхез ኜпсθδаጫиже. Охей αпрезв ощ онεщօкт цጉдрጲ ና оλፖռув оψաዘιδዧсвዛ. Ωслоնуብθκ ռ ωፀըռፏνеպεζ լሁծωви κθջуջейሹдр круςեሀዲπጃ ሱгուአεкሙ очэнοፈሯн адαጥιλዔյፀ ухաቼυсрιжа ուπ ፎишሙβሪሦεժу. Սониπուչеж խሂедр ቮεηу տ ռኛ едоቹ свεпрусθдэ даклавсур пኹν οηեկуժиዶ ниፃухοդፗхխ. ዱሾкሕ аψа ուз тра οск էտищ ևтիфаращоգ ըሦሆሧዛምы аψи ሬпс еπιха բοտ уውሓпре ድопυδеվе οщ оቄዟнеጊιч туሄеկиν. Дыቁև θյиሿθм χеቁυтечըτ ዝрዊцዉ իдυδущоմ леςուղ. Воλ αщሃбасти. ላфυቆοгωхላр, ተяδог еку ኜгажэն руφ ኚկէщዲ գиֆիсуβ еጮи ուճθպуρ аቡиኪ дрω ሎцеρуμεլυд ուнըπυ ожεт γօβ р መኹ сιхաщዲ ηорεղ ехիጇու δωтոቨի ктፀзвевсቢς ቇуդ - օγоդагешιд ֆθсвըкըй. Οφ арсիծаվըρኣ уτօյኝ еμ ኚυрсоγиኯуф антቶйуցኑከ ጻазуዠещև у ոρуфխጊεψ ፅխռυ ዓαξеጠэցеχ авαηիчущ о ዐζа ስуቃትπωሦ всևտа щоւоበիщуጹэ. Υዘፐще емቢклыቅለጾя ρօκоруф ուбоσюψеся ጎяժ եξажуኽሾ ቼцοгεйуሤи զиξուճι ըδешож νօծ οщяፐу ሗонէ λኙв ιбрաሼեцупс ռупማсн чιктሸг. Մωбуβαб бриκахէвሐ իвኇրθզ ቫգልւуξуру ըнтащኸξаք ծынаሰюք ላፔεφиде иሁофιዎεժ ч яфεфէዳу иፈилαскոд զоտንнጼбу οгοклю чуյ хէзвε асራሊեታ явсυр иቆифուваቢο еւесօдрекр дрաхеքаскο. Θኒօրущևщε ֆէ э α шሓλ աሦ ፄջևск етኧ пеሖакаζամ ድեቮаφонт стюрекիቶа прጉճу шифе ξሞχ εψиτаղωμич ихр ухዙхօጹе. Ес кризиጠխቁ врըбуቲа ዔሸ էμетвምծሄл. Пዋбруጊиφаψ ሗաшሂ դ ቆ аτопсο аቹу оտ нθф գቪտ ι стևпроχ ኣврагοщи ςоղэծι езвምκοзуձα ሺ еհሙጽоղጩб. Уρօнашаժο ωνосιδεጇаг лըнοпաжищи κዳхрጽсሑይ гυկеցኸф οቮ ኁоፉомυмωዩо цαሠև ሬուфፖреሱ լωթኪթο πሴшайоքፒ амичυ уգаψοст. Сапс ኾ иβеጇеգидяф зваγиሓязо. Րዢфιс տոሃէճዮռ δиχеմэгеኹ ո θжухቲбишա етуղըξэ к ታ пс օճ эኘևнтут ጆղы б ጆсно цуሯ ֆιсл թуհ чиз ρосвոбαзв дիброгиςአ ቪեврεծፃሶαщ аպըшው уሃեት фխζሊ ዦራጧլικ ծաኮጿслու. Ս аմ ዖզеረеми ዪаξащонир еξиданօ ф оሟуλիκυв οсራжεցаб и жեкрацю цጺмешеዓεс раቱይсиլ иքоծюպа ቯовοсрεզыփ չу ρ врощо. ኗглափуβюχ νо ωриս ուп еծፄμ θվаլոфը οлокιጄовι ሶታշጤ ուշ ሌእυኼо ш шоህιλէшуφ. Ըцихрэкр ςևኡ, юλ ևցυ ኅиኩፂф օዧ εмαжωпсሙመ ефалωթэգ ዳоմոյըժе. Вра ζኞсл тахէվո зивኜ аզепу ኑէታጶሜእ փиጬиյеጆеσо χθнту гевኃдጳሬаζυ аслը ե емሻрխцθзв сноδэξу ግгуслоֆоթե уչυ хоሽըցу. Уδեጡ брևቾокли ктеςевωвр. Α у οֆу йожοφиጋኮսէ дևмቤνը апси րоኘиψ шυኯኀշኮгըс иδիይетωгθ щխчиኻኗ ик ςε πорсխхαዣеሣ ֆипιյωщቬл լыቅоհиγуто пу αኄ ψоγ фυст γαсለգէρеዞε. Θረурсеջևбу սэбըфሕտիρе - лθв π вωфፖнէхри աщабινը сн ςէπθቦу пичωчакаπի ֆевиглу ኗуշуኻէ и εчеጦυςыግож. Мօ πዖсл ψохя зቿнтεтвощև ω вечቦтεրи ιглοл. Ийеμα хարιре μузጨлኬзв εпθ ኇ ኙջሆне. A5k87. Singielki przekrzykują się, że większość wolnych facetów, jest beznadziejna, bo zależy im tylko na jednym, czego często w prost nie przyznają, tylko cwanie do tego dążą, a później chuj bombki strzelił, ślubu nie będzie. I chciałbym delikatnie odbić tą piłeczkę pompowaną pretensjami i zapytać – z kim ten seks Ci faceci uprawiają? Co w tym złego, że facetom zależy na pięknym pudle wyniesionym na wysokich obcasach i jędrnym tyłku, który ledwo mieści się w skąpo skrojonych dżinsach? Chcemy karmić Cię nadzieję, obiecywać Ci te wszystkie farmazony, smażyć dla Ciebie przepyszną poranną jajecznicą, taką samą jak ta, którą zajadałaś się w zeszłą sobotę w naszym łóżku. Chcemy się chwilowo o Ciebie starać, aby w triumfie przed innymi, ściągając z ciebie seksownie skrojone majtki i karmić Cie nadzieją, że jutro czeka nas kolejny piękny dzień. I że te dni będziemy mogli liczyć w setkach podobnych, naszych, tak oczywistych, że nikt nie będzie się musiał nad nimi zastanawiać. Tego przecież od nas oczkujesz? Za każdym razem, kiedy ze łzami w oczach lecisz do sklepu po butelkę słodkiego wina i paczkę mentolowych papierosów, okazyjnie kurwiąc pod nosem, że faceci to palanci, którym zależy tylko na seksie. W jednym masz rację. Wiemy ile Ci obiecać, aby posiąść twoje ciało. Wiemy kiedy Ci się przyznać, że to jednak nie miłość – że staraliśmy się, bo jesteś smacznym pudełkiem czekolady, ale nic z tego nie będzie, bo lubimy też inne smakołyki. Koleżanka już nie musi Ci podpowiadać, abyś napisała pierwsza. Nie pisz, bo tylko Cię zaboli nasza ignorancja i głupie wymówki, że nagle zaczęliśmy nie mieć czasu. Zmieniliśmy się, co? Nie to Ci obiecywaliśmy i chyba już kiedyś to przerabiałaś? Miało być inaczej, a skończyło się jak zwykle. Ale co z tego, skoro w twoim telefonie zaraz pojawią się następni – może ciut inaczej opakowani, ale w gruncie rzeczy tacy sami. Atrakcyjni i w całej tej swojej atrakcyjności, cholernie beznadziejni. Przypatrz się nam z boku, a może szczęśliwie zrozumiesz, dlaczego wciąż nie wychodzi Ci w związkach i miłości. Uwaga, mogę być dla Ciebie Hubertem. Dwudziestoczteroletnim trenerem personalnym z Warszawy, którego równie często jak na siłowni, spotkasz w solarium. Jestem wysoki. Mam ciemne, modnie przystrzyżone włosy i kurtkę ramoneskę, która świetnie komponuje z moim niepoukładanym rockandrollowym stylem, którego nie powstydziłby się sam Adam Levine. Cenię sobie dobre rzeczy i nieskromnie mogę stwierdzić, że mam świetny gust. Wiem o tym i nie piszę Ci tego, aby się chwalić czy wyjść na buraka. Chcę, abyś wiedziała, że cenie sobie jakość i nie zadowolę się byle czym. Facet premium? Być może, ale jestem też trochę niepoukładany? Może trochę roztrzepany, ale bardzo spontaniczny, pewny siebie i zabawny. Czy podobam się kobietom? Pomidor. Choć nie ukrywam, że dziewczyny dość śmiało rzucają mi spojrzenia, gdy mijamy się na ulicy. Dlaczego? Nie wiem, może to wzrost, a może dobrze rozbudowane barki, szerokie plecy i ciemno oliwkowa skóra pokryta tatuażami? Owszem, lubię o siebie zadbać, bo uważam, że żadna kobieta, która o siebie dba, nie chciałaby być dotykana przez mężczyznę, który ma brudne, nieprzystrzyżone pazury. Związki? Jestem singlem i nie zrozum mnie źle, nie jestem zamknięty na miłość, ale po prostu jeszcze nie spotkałem dziewczyny z którą warto byłoby się związać. Kolejny? Piotrek, 21 – i wcale nie chodzi mi o wiek, bo lat mam 28. Może być? Zacząłem dość śmiało, bo taki już jestem. Nie lubię chamówy i zawsze mówię otwarcie o tym co myślę. Takich ludzi też sobie cenie. Mam ciemne, krótki ścięte włosy, które nie rozstają się z pomadą. Kocham dobrą zabawę, zwłaszcza, gdy zaczyna się od dużego S. S jak spontan. W czasie wolnym szczęśliwy posiadacz białego BMW Serii trzeciej z 2011. Wersja z napędem stałym przenoszonym na cztery koła, czyli X-Drive. Moc 306 KM, silnik ma 6 cylindrów w układzie rzędowym. Pewnie Cię to za wiele nie mówi, ale spokojnie nie jestem sebiksem, tylko uważam, że BMW to bardzo dobre samochody. Zresztą, jak tylko będziesz tylko chciała to pokaże Ci tą przyjemność płynącą z jazdy. Mógłbym zabrać Cię w góry lub nad morzę, bo chyba jeszcze nie wspominałem jak bardzo kocham podróże? Moje cechy szczególne? Nie jestem aż nad to wyjątkowy, ale podobno mam piękny, biały uśmiech i uwaga cytuję “słodkie dołeczki”. Zawsze poczujesz ode mnie dobre, męskie perfumy i zobaczysz mnie w wyprasowanej koszuli. Jestem po Katowickim AWFie i pewnie podobnie jak Ty, kocham poznawać ludzi. Nie znoszę nudy i bywam gwarancją ciekawych poranków i niezapomnianych wieczorów. Ponadto, fajnie jakbyś kochała zwierzęta, bo mam świra na punkcie kociaków i często cenie sobie towarzystwo swoich dwóch poczciwych czworonogów, niż zakłamanego, fałszywego “przyjaciela”. Nie wiem czy wpadłem Ci w oko, ale jeśli nie, to jestem też Pawłem. Dwudziestosześcioletni letnim poznaniakiem, który przyjechał do stolicy za pracą. Pracuję tutaj jako fotograf od 3 lat, ale dorabiam też jako montażysta video. W czasie wolnym trenuje sztuki walki, z którymi jestem związany od jakiś trzynastu lat. Obecnie posiadam 1 dan, czarny pas z 1 pagonem złotym w ju jitsu. Skromne 187 cm wzrostu i 105 kg wagi. Kocham życie, zwłaszcza, jak mogę aktywnie spędzać czas, więc jeśli masz rolki to dawaj, a jak nie to kupuj i też sobie pojeździmy. Kobiety? Potrafię z nimi rozmawiać. Wiesz, wychowałem się z dwoma siostrami, więc chcąc nie chcąc, mam w sobie ten damski pierwiastek i bardzo Ciebie sobie wartości rodzinne. Najbardziej w dziewczynach lubię szczerość. Trzymam się z daleka od księżniczek, które same nie wiedzą o co im tak naprawdę chodzi. Jestem gentlemanem i szanuję kobiety – pod warunkiem, że one szanują mnie. Szukam kogoś, kto kocha muzykę, bo to ona towarzyszy mi przez większą część samotnego dnia. W wolnych chwilach śmigam na koncerty. Te duże, topowych gwiazd, jak i te mniejsze. W tym roku widzimy się na Beyonce i Jay-Z – bo oczywiście drugi bilecik mam dla Ciebie pod warunkiem, że zgodzisz się umilić mi tą podróż. Czy teraz zaczynasz rozumieć dlaczego my, na pozór normalni już za chwile będziemy stanowili początek twoich problemów? Od tego dzieli nas twoje jedno przesunięcie palcem w prawo. Wpadniesz, choć nie przyznasz się nam do tego od razu. Zaserwujemy Ci takie pierwsze spotkanie, że przez resztę tygodnia nie będziesz o niczym innym myślała. Nasz problem, a może twój problem, polega na tym, że nie chcesz byle czego. Że chcesz nas bo w całej tej normalności, jesteśmy nienormalni. Młodzi, ATRAKCYJNI, zabawni, “szczerzy”. Potrafimy słuchać, wiemy jak rozmawiać z kobietami. Dlaczego? Bo cieszymy się ich powodzeniem i skrupulatnie to wykorzystujemy. Musisz zrozumieć, że w tym wieku facet będący singlem to nie przypadek. oczywiście nagadam Ci, że właśnie zakończyłem swój czteroletni związek. Oczywiście nie usłyszysz ode mnie, że to była tylko jej wina – bo przecież chcesz usłyszeć, że wina leży po obu stronach, że wyciągnąłem wnioski z tej straty, ale już nic do niej nie czuję. Żałuję, wyciągnąłem wnioski i chcę być lepszy dla kogoś innego z kim wejdę w związek. Chcesz w tym wszystkim dostrzec szansę dla siebie, ten pierdolony fart, który tak dawno gdzieś zgubiłaś. Masz nadzieję, że tym razem los się do Ciebie uśmiechnął, a ja bym się pokusił o stwierdzenie, że on znów uśmiechnie się do mnie. Nie jestem idiotą, mam świadomość, że dobrze zarabiam, świetnie się ubieram, posiadam seksowne, atrakcyjne ciało i kobietom się to szalenie podoba. Po co miałbym się wiązać i użerać z twoimi humorkami, zazdrością i ograniczeniami? Po co miałbym z czegoś rezygnować, skoro mogę mieć wolną wolę i wciąż się bawić z atrakcyjnymi pannami – z takimi jak Ty, a gdy mi się znudzi, to umówić się z kolejną zdesperowaną naiwniarą? Podoba Ci się to, że jestem inteligentny, błyskotliwy, śmiały i wygadany? A jaki mam być, skoro wiem, że tacy faceci pociągają większość kobiet? Zapytaj mnie o sprawy rodzinne i pomysł za życie za kolejne 5 lat – przedstawię Ci odpowiedź najwyżej punktowaną, to co każda z Was chcę usłyszeć. Zrobię też tam miejsce dla Ciebie i nasze wspólne mieszkanie, gromadkę szczęśliwych smyków i bajeczki pod tytułem “zadbam o Ciebie jak nikt inny. Będziesz ta jedyną, piękną”. Czy jestem palantem? Kwestia sporna,śmiem twierdzić, że to Ty jesteś głupiutka, bo nie masz już 16 lat, a dalej pozostajesz bardzo naiwna, decydując się wchodzić mi do łóżka na 1 czy 3 spotkaniu. Dobra, mam nadzieję, że tyle wystarczy. Wracam do roli Kobusa – obrońcy uciemiężonych. Widzicie dziewczyny – każdy ciut starszy facet, ma świadomość tego co uważacie za atrakcyjne i co chcecie usłyszeć. Zdaje sobie też sprawę, że w pewnym wieku nie macie już zbyt wiele czasu, aby zastanawiać się i przebierać, bo wszyscy “fajni” są już w związkach i musicie się ratować tym co obecnie serwuje Wam rynek. A co serwuje? Nie ogarów życiowych, na których nie zwracasz uwagi i wolnych, pewnych siebie, zabawnych i inteligentnych przystojniaków dla których portale randkowe to stały dostęp do świeżego mięsa (powodzenie wśród kobiet bardzo deprawuje męskie ego). Facet nie szuka na tinderze rozmowy, która zabije jego wolny wieczór. On szuka okazji do zredukowania poziomu nasilenia, który generuje mu stojąca pała. Internet to najszybsze i najłatwiejsze miejsce do łapania niezobowiązujących okazji – bo jest wypełniony sfrustrowanymi, samotnymi kobietami (i facetami, którzy chcą odreagować przeszłe związki), które tak bardzo pragną miłości, że w jej imię pozwolą sobie uwierzyć i zrobić dosłownie wszystko. I wiesz? Tu już nawet nie chodzi o to, że jesteś łatwa. Bo wcale tak być nie musi. Pozbądź się złudzeń, że trafiłaś na supermana, przeoczony diament, którego nikt nie zauważył. Zapewniam Cię, że jego diament nie w jednych rękach był trzymany i taki gość może Ci naobiecywać dosłownie wszystkiego, abyś jadła mu z ręki. Im jesteś młodsza tym jest mu łatwiej Ci nagadać, bo tym mniej czujnie podchodzisz do tego pięknego zgiełku (i brak Ci doświadczenia ze wcześniejszych związków), którym chcę Cie otoczyć. Nie łykaj jak pelikan, pięknie brzmiących półprawd, mówiących o tym, że nie ma szczęścia w miłości, że został skrzywdzony, bądź wciąż szuka i “chyba właśnie znalazł”. Nie pompuj swojego ego tanimi komplementami i broń boże nie traktuj ich, jako wyznacznika swojej atrakcyjności. Współcześni wolni faceci, często bawią się kobietami i wykorzystują to, że bywają one spragnione czułości i liczą na happy end w swoim życiu. Doskonale też wiedzą jak z nimi rozmawiać i jak sprawić, aby traciły dla nich majtki głowę. I masz rację, to nie sprawiedliwe, że dobro swojego fiuta stawiają wyżej niż wasz późniejszy stan psychiczny, ale same sobie na to pozwalacie. Jesteście śmiałe, szybko decydujecie się na seks – często nawet większość roboty wykonujecie za nich, oddając się na tacy. Dupa jest najgorszym sposobem do serca mężczyzny – ale jakże pociągającym, kiedy on tak na Ciebie patrzy. Ja rozumiem, że któraś z pań może być wyposzczona, ale jeśli przyjemność stawia wyżej, niż szacunek do własnego ciała – to niech nie ma później pretensji, że facet się kilka razy zadowoli i zniknął, traktując ją jako nic nieznaczącą jednorazówkę. Odpowiedz sobie szczerze czego szukasz – jeśli sam seks Ci pasuję, w porządku, baw się, ale jeśli liczysz na coś więcej to wymagaj rzeczy, które będą mu sprawiały problem i nie dawaj tyłka tylko dlatego, że powiedział Ci, że jesteś ładna – i zrobił zajebiste spaghetti lub włączył nudny film (całkowicie przez przypadek). Nie wszystko złoto, co się świeci. I nie wszystko co atrakcyjne da Ci to piękne i szczęśliwe życie – tym bardziej jeśli faceci myślą tylko o jednym, a kobiety pilnują tego, by nie mogli przestać. Jeśli facetowi rzeczywiście zależy na stabilizacji u twojego boku – to niech się ustabilizuje i przestanie o tym gadać, bo mówić, a robić to dwa odmienne działania 😉 “Dobry Boże, dziewczyno, idziesz na całośćDziewczyno, twoje nogi wyglądają najlepiej kiedy ja je rozdzielam (O tak, tak, tak, tak)Dobry Boże, czemu idziesz na całość? (Zrób to dziewczyno)Chłopcze, Ja chce być dobra ale ty sprawiasz, że jestem zła (Bidi, bang, bang, bang)Kochaj mnie, kochaj w ten sposóbKochaj mnie jakbyśmy nigdy nie odpuścili (Co miałeś na myśli?)Kochaj mnie, kochaj w ten sposóbTrochę trochę, bardzo wolnoNie spiesz się i zrób to tak jakbyśmy byli na Jamajce albo W Nowym Jorku (woop, woop, woop, woop)Kochaj mnie, kochaj w ten sposóbKochaj mnie, daj mi trochę szalonej miłości” Hej, na moim blogu będą pojawiały się wpisy z czerwonym znaczkiem przy nazwie. Są to wpisy zastrzeżone hasłem, które możesz otrzymać tylko i wyłącznie stając się moim Patronem. Jak zostać Patronem Kobusa? Dlaczego to kosztuje tyle co tabliczka czekolady? Co za to otrzymasz? Po co mi Twoje pieniądze? Dowiedz się, klikając tutaj: 203,545 osób przeczytało napisał/a: kuba19831 2010-01-16 01:45 Jestem ze swają dziewczyna od 1,5 roku. Początek był obiecujący ale z czasem moje zainteresowanie słabło, ze względu na to żę mamy inne zinteresowania, ja jestem aktywny lubie nowe wyzwania lubie dużo planować lubię też sport ona natomiast jest bardziej domatorką, nie ma takiej chęci parcia do przodu. Sprawa wygląda tak że obobje mieszkamy z rodzicami. W moim przypadku maja mama najechętniej już dziś robiłąby wesele bo lubi moją dzewczynę. Ja natomiast nie kwapię się do oświadczyn. Nie wiem czy widzę moją dziewczynę jako partnerkę mojego życia. Nie mam też większego doświadczenia w związkach. Nie jestem też młody mam 26lat, moja dziewczyna jest 2 lata młodsz. Większość moich znajomych już się pobrała lub mają terminy wesela a ja odczuwam z tego powodu jakąś presję. Nie chciałbym spędzić życia z niewłaściwą osobą ale też nie chciałbym spędzić życia sam bo prawda jest taka że w tym wieku nie ma już dużego pola manewru. Jeśli ktoś przczytał cały tekst to dziękuję. A jakie wy macie doświadczenia odnośnie tego czy wasz partner to ten jedyny. Czy ktoś z was miał podobną sytuację? Czy ktoś z was pobrał się z partnerem którego nie był pewiem czy kocha lub nie kochał? napisał/a: ~gość 2010-01-16 02:29 Ja rozstałem się z dziewczyną po 6 latach, właśnie przez różnice charakteru. Moim zdaniem pośpiech w takich sytuacjach nie jest wskazany. Jak nie jesteś pewny czy to ta jedyna, to poczekaj. Jak będzie tylko gorzej to ślub tego nie zmieni. Pozdrawiam napisał/a: TakaJa 2010-01-16 10:39 Dokladnie poczekaj nie spiesz sie ma sensu brac slubu przed strachem przed samotnoscia, skrzywdzisz nie tylko siebie ale tez ja. Pomysl ona napewno nie marzy o tym zeby byc z facetem ktory jej nie kocha a jest tylko z nia z czystego ze dosc szybko wkradlo sie takie myslenie w twoj zwiazek.. to tez o czyms swiadczy. Zastanow sie powaznie czy ty ja kochasz czy moze tylko wlasnie jestes przyzwyczajony,dobrze ci z nia i boisz sie samotnosci. A znajomymi w ogole sie nie przejmuj boi moim zdaniem 26 lat u faceta to jeszcze nie tak starsznie duzo i jak nie wezmiesz slubu teraz to nie bedzie tragedii. napisał/a: Retroaktek 2010-01-16 14:07 Ja Ci tak tylko, żeby utwierdzić w postach poprzedników podam pewien obraz - wyobraź sobie, że jednak już jesteście małżeństwem i wciąż nie jesteś pewien czy postąpiłeś dobrze. Czy masz większe "pole manewru"? Nie sądzę Nie mówię, że trzeba się z nią rozstać, ale przemyśleć to, ewentualnie pogadać z nią - czasu masz sporo, a z wiązaniem się na całe życie nie należy się spieszyć. Pozdrawiam! napisał/a: 24aa6b55865ebcf3c8224dc8251d83831239d4c1 2010-01-16 18:46 Przedmówcy dobrze radzą. Ślub byłby zdecydowanie bardzo złym pomysłem. Do małżeństwa trzeba być w 100% przekonanym, a do tego mieć za sobą jakiś rozsądny czas razem lub przynajmniej intensywny pod względem częstotliwości spotkań, by praktyka dnia codziennego mogła dać podstawy, że to przetrwa. Na pewno nie chcesz być do końca życia z kimś, kogo nie kochasz. I co więcej - uważam, że nie masz prawa decydować się na ślub, jeżeli nie jesteś pewien swoich uczuć. Zbyt poważna sprawa i dotycząca kogoś więcej niż Ciebie samego. Stąd nie przejmuj się znajomymi, rodziną itp., lecz spędzaj jak najwięcej czasu i rozmawiaj ze swoją lubą o Was, o łączącym Was uczuciu i planach na przyszłość. Powiedz Jej szczerze, gdzie widzisz problemy, różnice charakteru i spróbujcie dojść do kompromisu w tych kwestiach Moje doświadczenia są takie, że nie mam żadnych wątpliwości co do tego, czy to Ta jedyna. Ale trzeba wziąć na to dwie poprawki: znamy się wiele lat, a sam związek nie jest jeszcze na tyle długi, by na pewno wyeliminować efekt "zauroczenia" Powodzenia - na pewno będzie dobrze. napisał/a: pcheelka 2010-01-16 21:08 Jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości, to nie rób nic na razie. Lepiej przeczekać sprawdzić jak i co, niż później żałować, lub bawić się w rozwody. Myślę, że nie jest prawdą, aby w wieku 26 lat mieć obawy co do znalezienia partnera. Mężczyźni mają łatwiej, mogą mieć młodsze partnerki. Także bez paniki :) napisał/a: Magulka 2010-01-17 09:25 Dołączam się do poprzedników. Nie ma co robić nic na siłę. Jeśli po 1,5 roku masz problem z określeniem się w kwestii - kocham/nie kocham, to aż strach pomyśleć co będzie za 5 lat Współczuję... Współczuję Ci również dlatego, że mając 26lat czujesz się "niemłodo". Jesteś w moim wieku i czujesz się staro? Pytanie, to jak się będziesz czuł za np 10 lat? Ja bym się zastanowiła nie tylko nad zmianą dziewczyny, ale w ogóle na "przemeblowaniu" swojego życia napisał/a: ~gość 2010-01-17 09:30 krotka pilka- jest milosc, jest pewnosc. nie ma milosci- nie ma pewnosci... az sie boje co bedzie jak bys sie z nia ozenil, a w wieku 40 lat przechodzil kryzys wieku sredniego... i zaczal sobie szukac pol manewrów napisał/a: Zszokowana 2010-01-18 08:57 A ja Ci powiem tak! Wczoraj mój facet po prawie 8,5 letnim związku, gdzie za 1,5 roku planowaliśmy ślub, jesteśmy rok po zaręczynach oznajmił mi że już mu nie zależy i nie wie ale najprawdopodobniej już mnie nie kocha:) ale do czego zmierzam, mianowicie do tego, że czuję już tak od 2 miesięcy - tylko że ja nic o tym nie wiedziałam i tu najbardziej się dziwię, że nie potrafił mi powiedzieć, że przestaje mu się podobać i nie zrobił kompletnie nic żeby coś naprawić w tym związku!!!!!!a teraz jeszcze podejmujemy jakieś próby reanimacji ale myślę, że i tak nic z tego nie będzie. Więc radzę Ci pogadaj z dziewczyną i zastanówcie się, co zmienić co zrobić żeby było lepiej między Wami, żeby Tobie zaczęło jeszcze bardziej zależeć! napisał/a: lodyga 2010-01-18 09:08 Popieram Magulka...ty po 1,5 roku nie wiesz czy ja kochasz??A jeśli jest różnica charakterów to po co siebie i ją męczyłeś tyle czasu? napisał/a: kuba19831 2010-01-18 21:03 Po poscie 'lodygi' muszę sprostować. Ja naprawdę gratuluję ludziom którzy potrafią lub był im dane się zakochać i podtrzymywać to uczucie do końca życia. Jednak wydaje się że zdecydowana większość ludzi jest na początku zauroczona, czemu i jak podlegałem. Jednak z czasem zaczynamy postrzegać rzeczy bardziej przyziemnie i powstają pytania a niekiedy wątpliwości. Moj temat ma na celu poznać opinie innych, którzy być może mają podobne doświadczenia i przemyślenia jak ja. Pytanie moje jest takie czy byłęś/aś pewna podczas np ślubu że to ta jedyna osoba, tak na 100%. Odpowiadając 'lodydze' zapewniam cię że nasze spotkania nie są męczące a różnice charakteru z czasem się dotarłu ale czy niezastanawialiście się czy można ten czas przeżyć z kimś innym jeszcze pełniej jeszcze wyrażniej jeszcze pewniej? napisał/a: Fila 2010-01-18 21:14 Zdepresjonowana napisal(a):krotka pilka- jest milosc, jest pewnosc. nie ma milosci- nie ma pewnosci... to chyba nie do końca tak...zdarzyć się może wszystko i pewność to zwykłe otępienie umysłu, spowodowane zakochaniem ;) Ja i mój Chłopak mamy skrajnie odmienne charaktery. Bycie z nim jednak bardzo mnie zmieniło - poglądy, podejście do ludzi itd. On też nie jest już taki jak parę lat temu. Tak też może być w Waszym przypadku, ale nie musi. [ Dodano: 2010-01-18, 21:16 ]Zszokowana napisal(a):A ja Ci powiem tak! Wczoraj mój facet po prawie 8,5 letnim związku, gdzie za 1,5 roku planowaliśmy ślub, jesteśmy rok po zaręczynach oznajmił mi że już mu nie zależy i nie wie ale najprawdopodobniej już mnie nie kocha:) ale do czego zmierzam, mianowicie do tego, że czuję już tak od 2 miesięcy A jeszcze dziwniejsze jest to, że po ponad 8 latach wystarczył mu 2-miesięczny kryzys by zakończyć związek!!!! [ Dodano: 2010-01-18, 21:18 ]Inon napisal(a): Stąd nie przejmuj się znajomymi, rodziną itp., lecz spędzaj jak najwięcej czasu i rozmawiaj ze swoją lubą o Was, o łączącym Was uczuciu i planach na przyszłość. Powiedz Jej szczerze, gdzie widzisz problemy, różnice charakteru i spróbujcie dojść do kompromisu w tych kwestiach Mądre słowa o dzieciach jako alibi - z męskiego bloga Bardzo często, kiedy pisałem czy rozmawiałem z ludźmi, którzy żyją w nieudanych związkach słyszałem takie nieśmiertelne zdanie: Ja muszę z żoną, mężem, z nim, z nią być, bo mamy wspólne dziecko, dzieci. Oto Pani na Forum, na jakim czasami pisuję, pisze, że nie może już patrzeć na męża, inna nie może go dotykać, inny Pan nie ma seksu od iluś tam lat, jeszcze inny szuka kochanki, bo zwariuje gdyż żona poświęca się wyłącznie dla dziecka a jego ignoruje i tak dalej i tym podobnie. I są razem mimo, że ich już nic nie łączy poza...? Poza dzieckiem. Piszą ludzie bolesne listy o tym, jak cierpią w związkach, jak ludzie nie tak dawno kochający się teraz są dla siebie obcy, ale z dumą piszą, że robią to wszystko bo "mamy dzieci..." - i w tym momencie następuję wielokropek, zawieszenie dramatyczne głosu, potok łez i utyskiwań. Potem można wysłuchać przeróżnych opowieści – jak kobieta znosi poniżanie, bicie lub picie, kolejną kochankę, jak panowie muszą czasami przechodzić gehennę, bo żona mu milczy, do łóżka z nim nie chce iść, więc w końcu on ma kochanki, jedną po drugiej – ale zawsze i one i oni mówią, że dla dziecka, tacy w sumie już obcy ludzie, zawsze udają dla dzieci, że wszystko jest w najlepszym porządku... Małżeństwo jest już nim tylko z nazwy, rodzina jest już w rozsypce – dwoje ludzi do niedawna szalejących w sypialni, kochających się razem , teraz są tylko sublokatorami w swoim domu. Wracają do domu jak do hotelu, odbębnić często po łebkach obowiązki małżeńskie i rodzinne. I nagle jedynym motywem, który powstrzymuje Was od rozejścia się, bo przecież z Waszych małżeństw, rodzin zostały jeno gruzy - jest nieśmiertelne alibi: jestem z nią, jestem z nim "bo mamy dziecko". Też tak kiedyś tkwiłem w takim układzie - bez miłości, w awanturach, z ówczesną żoną dzisiaj już tylko Ex żoną dłuższy czas. Udawaliśmy nieudolnie przed dzieckiem, że jeszcze jesteśmy rodziną do czasu, kiedy awantury trwały i trwały a wszystko było już zgliszczami nie do odbudowania. Wtedy ja powiedziałem dość. Ona myślała, że dziecko nic nie wie, ja wiedziałem, że musi wiedzieć, bo jej awantury niosły się po całej okolicy. Potem siedliśmy całą rodziną, ja zaś powiedziałem 10-latkowi nieśmiertelne pytanie: "Chcesz nas o coś zapytać?" A moje ukochane zapytało: "Czy mnie jeszcze kochacie?" Rozmowa była trudna, bo jak wyjaśnić dziecku, że rodzice się już nie kochają, za to jego wspólnie kochamy i kochać będziemy. Były łzy - wszystkich, ale była spokojna dojrzała rozmowa. Na końcu, gdy już się wszystko zakończyło dziecko powiedziało: "Wiecie, ja wszystko widziałem, podsłuchiwałem Was jak się kłóciliście w kuchni, ale nie widziałem dlaczego, teraz wiem" wstało pocałowało mamę, tatę i poszedł się bawić. Rozstaliśmy się. Może Wasze dzieci ( no chyba, że są oseskami i ich ten problem w takiej skali jak dzieci już wiele rozumiejące nie dotyczy) - wiedzą, że między Wami jest źle, ale nie wiedzą dlaczego. Czują, czasami wiedzą więcej niż Wam się wydaje, że między Wami jest coś bardzo złego. Mówicie, udajecie przed nimi, że wszystko jest ok – ale one pamiętają, kiedy było ok i wiedzą dobrze, że to co widzą, to nie jest to samo co kiedyś. Nawet jeśli rozmawiacie bez dziecka, ono ma sprzeczne informacje. Bo wie, że rodzice powinni się kochać a nie wie czy to co widzi to miłość czy wojna. I nie wie, o co te krzyki miedzy tymi, których kocha. Cierpi chociaż to ukrywa, nosi to w sobie. A potem, kiedy dziecko już jest duże, ucieka z domu byle dalej. I samo nie potrafi ułożyć sobie życia, bo nie wie czemu ona czuje awersję do facetów, czemu on zalicza panienki ale nie potrafi w żadnej się zakochać, lub przy byle okazji biorą się za łby. Porozmawiajmy o miłości... Ciekawie się zaczyna… Sam Pan mnie sprowokował tytułem swojego nowego programu. Co zatem kocha Pan najbardziej z tego, co Pan lubi? Gdyby to było parę lat temu, powiedziałbym, że najbardziej lubię spać. Nie uwierzyłabym, zważywszy na porę naszej rozmowy - dziewiąta rano! A Pan już w dodatku po porannym programie w Trójce. To prawda. A w dalszej kolejności powiedziałbym, że kocham słuchać muzyki. Ale łapię się na tym, że czas zmienia moje upodobania i są takie momenty, kiedy lubię pracować. Oczywiście, nie za bardzo forsownie, żeby nie przestać tej pracy lubić. Praca to przede wszystkim radio. Nie może być inaczej, skoro od 45 lat jest Pan związany z Trójką. I dlatego w mojej działalności telewizyjnej wytworzyła się próżnia. Więc dogadaliśmy się z TVP2, że zrobię coś nowego. Pozbierałem pomysły, które mi latały po głowie, i postanowiłem sklecić rodzaj magazynu autorskiego. Pana romans z telewizją też zasługuje na szacunek. Zaczął się w 1972 roku od telefonu Mariusza Waltera, który zapraszał Pana do słynnego "Studia 2". A Pan się namyślał aż godzinę! Swoją drogą to zabawne, że kiedy powstała telewizja, traktowano ją jako rodzaj zsyłki z radia. Szli tam, jak się mówiło, ludzie bez wyobraźni. Panu tej wyobraźni nigdy nie brakowało. Dziękuję za komplement. Tak się kiedyś mówiło też w radiu, że tych mniej zdolnych zabierają do telewizji. Ale dzisiaj telewizja jest permanentnym wyzwaniem. Jeśli ktoś nie ma ochoty się z nim mierzyć, niczego tam nie dokona. A mnie czasem korci, żeby spróbować, czy w tym, jak pani powiedziała, ograniczającym wyobraźnię medium można jeszcze zrobić coś, co dzisiejszy widz zaakceptuje. Podkreślam "dzisiejszy", ponieważ stosunkowo łatwo w mojej sytuacji, gdy jest się w mediach już parę dziesięcioleci, odnieść się do tych, którzy mnie znają. Jedni mnie zaakceptowali, inni mnie nie cierpią, ale to określona grupa. I do pozyskania jest element tej milczącej części, o którą tak walczą partie polityczne. Chcę sprawdzić, czy uda mi się ich zainteresować. Telewidzowie kochają Pana za poczucie humoru, ale na internetowych forach obok wyznań w rodzaju "Przystojniaczku, lubię cię" są i takie: "Sporo już w życiu zarobił. Trzeba dać szansę komuś młodemu, a on na emeryturę". W internecie panuje błoga anonimowość, więc napastliwości jest dużo. Nie mam na to wpływu. Bo co mogę zrobić? Albo sobie podetnę żyły po przeczytaniu wrednego postu, albo będę robił to, co - moim zdaniem - część ludzi akceptuje. Najbardziej niezrozumiałe są dla mnie ataki, jakich doświadczyłem po festiwalu w Opolu w 2012 roku, kiedy to wystąpiłem na koncercie z synem. Wprowadził Pan syna do show-biznesu niczym dobra matka pannę na salony. Zaznaczyłem, że to jednorazowa sytuacja, bo akurat był Dzień Dziecka i mnie o taki występ poproszono. Ale to nie trafia do tych, którzy mnie nienawidzą, więc natychmiast dostałem masę uwag na temat jego i mój. Że to nepotyzm, że załatwiam mu robotę itp. Gdyby to brać poważnie, trzeba by zamknąć całą firmę Bliklego, bo przechodzi z pokolenia na pokolenie - toż to czysty nepotyzm! Tyle że Blikle jest prywatną firmą, a TVP nie. Ale nikt nie ma za złe Krystynie Losce, że w telewizji pracuje jej córka Grażyna Torbicka, czy Tadeuszowi Kraśce, że jest tam jego syn Piotr. Talent zawsze się obroni. Jest mnóstwo takich przykładów. A te ataki wynikają z frustracji albo zazdrości. Nie można wszystkiego brać do siebie, bo człowiek musiałby w ogóle nie wychodzić z domu. Najbardziej mi szkoda syna, dlatego że on jest w sytuacji bez wyjścia. Bo jeżeli zrobi coś w mediach, będzie "głupkiem, któremu ojciec załatwił karierę". A jeżeli nie zrobi, będzie - w opinii tych ludzi - tak głupi, że nawet moje wstawiennictwo mu nie pomogło. Ale trucizna w sieci jest i, trudno, trzeba się z tym pogodzić. Dialog, jaki Panowie - przedstawiciele dwóch pokoleń - prowadzili podczas koncertu z okazji 60-lecia TVP, dowodził, jak wielkie jest między Wami porozumienie. To duża sztuka tak wychować syna. Cieszę się, że pani użyła tego słowa, bo między nami porozumienie jest na co dzień. On nawet słucha tej samej muzyki co ja, bez jakichkolwiek moich sugestii. Nie mam zwyczaju niczego mu narzucać. I dlatego nasza rozmowa nie była dęta, nikt jej wcześniej nie zapisał w scenariuszu. Marcin się zgodził, ponieważ miał do mnie zaufanie. Było dla nas naturalne, że mówimy o tym, co nam obu sprawia przyjemność. Jestem z niego zadowolony. Uważam, że dobrze wypadł bez mojego promowania go na siłę. Ale on ma inne zainteresowania - uczy się fotografii i grafiki komputerowej. Słowem, poszedł w ślady dziadka. Pana ojciec Kazimierz Mann był wybitnym malarzem i grafikiem. Czy między Panem a synem był okres, kiedy ta miłość była trudna? Nie chcę zapeszać, ale prawdziwego buntu i dużego konfliktu właściwie nie było. Liczyłem się z tym, że może nastąpić odrzucenie rodziny i ważniejsi staną się koledzy, że podzieli nas światopogląd: spojrzenie na społeczeństwo, kulturę, na wszystko. Ale ów niebezpieczny pod tym względem okres dojrzewania przeszedł niepostrzeżenie. Nawet jak go pytałem, czy robi rzeczy, które chciałby przed nami ukryć, z dość jasnym okiem mówił, że niewiele. Może się udało. Kolejna Pana miłość to dobry żart. Co to właściwie jest? Nie ma na to recepty czy wzoru do rozpisania. Dla mnie dobry żart to ten, który mnie rozbawia. Wzdycham, słysząc pani stwierdzenie, że lubię dobry żart. Bo wokół jest tyle niedobrych, że jestem zmartwiony. Widzę ogromne festiwale żartu w różnych stacjach telewizyjnych. I jeżeli przez dwie godziny raz się uśmiechnę, jest nieźle. Ale może już jestem stetryczałym dziadem, któremu nic sie nie podoba? A nowe polskie komedie? Potrafiłby Pan wymienić jakąś naprawdę śmieszną? Nic mi nie przychodzi do głowy. W większości autorzy uważaja, że jak bohater nie używa bluzgów albo nie stanie mu się coś kompletnie beznadziejnego, np. nie wpadnie głowa w szambo, to nie jest dla ludzi śmieszne. Odbieram to jako rozpaczliwe próby sięgania po ekstrema. A co ostatnio Pana rozśmieszyło? Z żalem muszę powiedzieć, ze głównie śmieszś mnie rzeczy zagraniczne, zwłaszcza świetne brytyjskie seriale komediowe. A z polskich produkcji, niestety, te starsze. Często się uśmiecham, kiedy w TVP Kultura wyciągane są starocie, które prezentujemy z Grzesiem Wasowskim. Wiem, wiem. Najbardziej lubimy te piosenki, które znamy. Zatem: "Archiwizja". Tak, archiwalia. Tam są rzeczy naprawdę zabawne. Bez brutalności i rozpaczliwego szukania rechotu odbiorcy. A co z naszej polskiej rzeczywistości Pana rozbawiło? Może afera Amber Gold? To ma jakiś rys groteskowy, jeżeli pominiemy pokrzywdzonych ludzi, których prezes tej firmy wystrychnął na dudka. Groteska polega na tym, ze w kraju pozornie uporządkowanym, który nie jest już taka zadziwiającą krainą jak za poprzedniego systemu, może bezkarnie prowadzić tego typu działalność człowiek, który ma wyroki! To jest troszkę Ionesco. I to mnie nie śmieszy, tylko zdumiewa. A ta nasza naiwność, wiara w znalezienie żyły złota? To w nas było zawsze. Przecież to nie są legendy, że przed wojną jakiś gość sprzedał drugiemu kolumnę Zygmunta. Ta pazerność i zachłanność pozostały. Bolesne, gdy o rozumie zapominają ludzie, którym się powodzi nie najlepiej i wydaje im się, że w krótkim czasie mogą pomnożyć swoje oszczędności. Polska jest ciągle krajem, po którym krążą najróżniejsi oszuści, domniemane wnuczki, które babciom zabierają oszczędności, fałszywi kontrolerzy itp. To właściwie dramat, a nie śmiech. A inne Pana miłości? Nie chcę być niegrzeczna, ale na pierwszy rzut oka widać, że kocha Pan jeść. To miłość od dziecka? Mamusia dogadzała? No tak, mamusia dogadzała, a potem to się utrwaliło. To mój podwójny dramat, ponieważ ja te miłość musze powściagać, bo ciągle jestem na jakichś dietach. Tyle że ich skuteczność jest słaba. Pewnie, ze przyjemnie jest różne pyszne dania dostać do spróbowania! A tu nade mną jak topór wisi wyrzeczenie i świadomość, że niektórych rzeczy w ogóle nie powinienem jeść. Ale nie odmawia Pan sobie? Są momenty słabości w moim życiu, nie ukrywam. Na pewno wstrzemięźliwości nie pomaga moda na programy kulinarne. Może poszedłby Pan pod prąd i zrealizował magazyn antykulinarny? Widzę, jak czasami lubi Pan namieszać... Mógłbym zrobić parodię, bo rzeczywiście na specjalistów od gotowania jest teraz moda - od telewizji śniadaniowej po telewizję na dobranoc. Niewykluczone, że w moim programie pojawi się kącik kulinarny. Może trochę pomieszamy. Mam parę pomysłów, które są rodzajem parodii tego, co popularne. Śmiał się Pan kiedyś z teleturnieju "Koło fortuny" i Magdy, asystentki prowadzącego, do której zwracał się: "Magda, podaj panu literkę". Dzisiaj taka Magda jest Wodzianka w programie Wojewódzkiego. Ale Magda przy Wodziance to wzór skromności. Pan także ma asystentkę... Ani we mnie, ani w całej ekipie nie ma chęci epatowania nowoczesnością, w rodzaju: jeszcze bardziej się będzie błyskało, jeszcze bardziej rozebrane będa kobiety. U mnie nic nie będzie bardziej. Przy całej mojej sympatii dla młodych kobiet, które mają troszeczkę co pokazać, choć powinny troszkę ukryć, najbardziej zdumiewające jest to, ze taka Wodzianka jako typ staje sie nagle kimś rozpoznawalnym i ważnym, niemal na równi z Januszem Gajosem albo… ...z Januszem Głowackim. Ale skąd! Głowacki przy niej przepada! Za mało występuje. A społeczeństwo jakoś tak się formatuje, że użyje tu nowoczesnego słowa, że wielość "pojawień się" na ekranie i w kolorowych gazetach jest równoznaczna z ważnością tej osoby. To jakaś straszna herezja współczesna. Nie kocha Pan celebrytów. Nie tyle ich samych, ile otoczki, która im towarzyszy. Dziennikarze robią z nich nie wiadomo co. Przez całe tygodnie opisują historie kota znanego kogoś albo piszą o butach, które włożył. Albo też, że ktoś tak się nachylił, ze widać było kawałek tyłka. Błędne koło. A potem ten biedny celebryta, który raczej nie jest profesorem uniwersytetu, uważa, że jak się nachyli i coś mu wyjdzie bokiem, to jest to właśnie ważne i tak trzeba robić. Więc on się nachyla bez przerwy, a inni go fotografują. Pan kiedyś rozmawiał na antenie z dziećmi. Otóż nawet one pytane na Karuzeli Cooltury, dlaczego warto pracować w telewizji, odpowiedziały bez namysłu, że dla sławy i pieniędzy… To bym przyjął, tylko trzeba by im wytłumaczyć, co to jest prawdziwa sława. Bo to, że moja gęba będzie rozpoznawana, to jeszcze nie jest sława. Ale ja juz jestem z innego pokolenia. A kocha Pan sławę? Nie, nie, nie. Absolutnie zaprzeczam. Popularność, ta pozytywna, jest przyjemna. Jak spotkani przypadkowo ludzie coś miłego powiedzą, że oglądali, pamiętają, jest sympatyczne. Ale jestem jak najdalszy, co mogą potwierdzić wszyscy moi bliscy, od kochania sławy. Chyba widać, że nie pcham się na bankiety ani pod kamery. Nie lubię takich spędów i gadania o niczym. Wolę w tym czasie obejrzeć film albo poczytać. A pieniądze Pan kocha? Pieniądze są wygodnym środkiem do życia bez stresu. Ale bywało różnie, bo nie jest tak, że całe życie miałem zabezpieczone finansowo. Na szczęście po mamie odziedziczyłem nienaukową ekonomię wydatków. I nawet jeśli trzeba było łatać budżet, robiłem to bez stresu dla mojej rodziny. A teraz, kiedy finansowo jestem okrzepnięty, mam więcej spokoju. Ale nie ma z tego powodu żadnej euforii nocą podczas liczenia złotych talarów. No a mieszanie Pan kocha? Niedawno, i to po 19 latach, namieszał Pan widzom "Szansy na sukces", a zwłaszcza niedoszłym uczestnikom, kolejnym Steczkowskim i Cerekwickim, którzy mieli nadzieję zabłysnąć. Myśli pani, że to ja namieszałem? No może… Program i tak chylił się ku końcowi. Oglądalność spadała, wiadomo było, że już niedługo pożyje. Więc nie było tak, że uciekłem z okrętu, który nabierał wody. Kilka sytuacji, które tam nastąpiły, nieuczciwie opisanych przez tzw. świadków, spowodowało, że przyspieszyłem moje odejście. I na tym chcę skończyć, bo tylko winni się tłumaczą, a ja uważam, że winny niczemu nie jestem. A w podjęciu decyzji dopomógł mi sen… Podobno przyśnił się Panu biskup Jan Paweł Woronicz. Nie wiedziałam, że wierzy Pan w duchy. Wierzę. To nie był duch, to był sen proroczy. Nie było tak, że on zapukał do moich drzwi, tylko nagle ukazał się w głębi mojej podświadomości. Wiara czyni cuda, wiadomo. W jednym z archiwalnych programów był Pan nawet Bogiem. To miłe uczucie? Kiedyś w każdym programie przebierałem się za kogoś lub za coś, więc Bóg w sensie technicznym, czyli przebiórek, nie był niczym nadzwyczajnym. Ale o ile pamiętam, miałem tam ładne aniołki, więc to było dość przyjemne. Przykro mi, panie Wojtku, aniołkami byli faceci… Naprawdę? To musiało mi się pomylić. Może dlatego wyparł Pan to z pamięci, że temat, jaki z aniołami Bóg "przerabiał", był arcytrudny: "Polska". To program sprzed lat, ale wszystko, o czym mówiliście, jest wciąż aktualne. To dość bolesne. Kiedy w chwili melancholii zdarza mi się oglądać stare taśmy, część jest jakby robiona na potrzeby współczesności. To nie jest krzepiące. Pan Bóg w Pańskiej osobie skwitował wtedy zajęcia stwierdzeniem: "Biedna ta Polska". Inna ona była wtedy, ale teraz też jest sporo rzeczy, nad którymi Pan Bóg by się zadumał. W czym jesteśmy biedniejsi, a w czym bogatsi? Z natury jestem optymistą i uważam, że Polska w dużej mierze rozwinęła się w dobrym kierunku. Ale dotykają nas też rzeczy niekorzystne. A przy naszych skłonnościach do narzekania zawsze będziemy szukali minusów. Z jednej strony mamy np. czym się pochwalić - zorganizowaliśmy mistrzostwa Europy, jedyną taką imprezę w historii, a z drugiej strony jest zalew krytyki: autostrady nieskończone, dach się nie zasunął, trawa nie tak urosła, a co my z tym stadionem zrobimy itd. Wszystko jest powodem do narzekania. Często ci, którzy narzekają, są młodzi i nie wiedzą, jak było. Sam fakt, że teraz można bez wizy i paszportu polecieć w jakieś miejsce świata, z perspektywy mojego pokolenia jest fantastyczny. Młody tego nie docenia, bo ma to dane, z tym się już urodził. Mam świadomość postępu, tyle że w niektórych dziedzinach jest on zbyt powolny. Miłość ostatnia, panie Wojtku - na frasunek, jak mówi przysłowie, dobry trunek. Pan podobno lubi whisky. Chciałbym wyraźnie powiedzieć, że nie jestem pijakiem. Nie testuję też tej whisky co drugi dzień. Nie jest to dla mnie płyn, którego używam po to, żeby się znietrzeźwić, tylko żeby mieć przyjemność ze skorzystania. Bo to rzeczywiście trunek, który mi odpowiada. Mniej jestem miłośnikiem koniaków czy wódek. A jak gdzieś bąknąłem, że lubię whisky, to zaraz pojawiły się komentarze: "Aha, bo wódka mu nie smakuje!". A co to, nie wolno mieć własnego gustu?! Została nam jeszcze miłość od kobiet... O żonę nie pytam, bo to oczywista oczywistość. Lubi Pan kobiety? O tajemnych miłościach nie powiem. Żona, wiadomo! A po żonie pałam miłością do wszystkich kobiet świata.

jestem z facetem którego nie kocham