Przedstawiamy bajkę o kolorach. Przyjemnego oglądania! :)Muzyka (music):Dancing on Green Grass - The Green Orbsfrom the YouTube Audio Library.Więcej Bajek i W tym filmiku czytam dzieciom bajkę terapeutyczną o żółwiu - o zwierzęciu, które nie miało przyjaciół. Bajki terapeutyczne pomagają najmłodszym pokonywać ich Jak się nazywa bajka z tymi żółtymi ludźmi? Bo zapomniałam ;p. Oni są często na kwejk.pl To była taka dziwna rodzinka i oni są żółci. To pytanie ma już najlepszą odpowiedź, jeśli znasz lepszą możesz ją dodać Dziadek Ted jest dziś największym producentem bałwanów w Mieście Samochodów! Rzuca wyzwanie Małym Samochodzikom, aby te zbudowały jeszcze większego bałwana! Bajka o muži a o sekeře. Podrobnosti. - 2.5 out of 5 based on 2 reviews. 1 1 1 1 1 1 1 1 1 1. Kdož nepříteli svému pomoc ukazuje, ten jiného nic nepůsobí, než by sám k své vlastní smrti příčinou byl. Jakož tato báseň vysvědčuje. Člověk jeden kázal sobě sekeru dělati, a přinesši ji do lesa, žádal dříví, aby mu k Słuchanie opowiadania A.Galicy „Bajka o żółtej kredce”. Tekst: "Bajka o żółtej kredce". Pewnego dnia Kuba wyjął z szuflady blok do rysowania i pudełko z kredkami. Wysypał kredki na stolik i zabrał się do rysowania. Nie zauważył, że w pudełku została jeszcze kredka żółta, której zrobiło się bardzo smutno. - Nie jestem Bajka o Niebieskim Smoku - Światowy Dzień Świadomości Autyzmu Specjalny Ośrodek Szkolno - Wychowawczy SIERPChttps://www.bajkidoczytania.pl/bajka-o-niebieskim Bajka o zmęczonej książce z bajkami. Była raz sobie baaardzo zmęczona książka z bajkami. Najchętniej wsunęłaby się pod kołderkę i zasnęła twardym, zdrowym snem aż do rana, ale dzieci nie miały jeszcze ochoty na sen i żądały, by książka nadal je zabawiała. — Pokaż nam smoka, który zieje ogniem po same chmury! Na luzie. Stare kreskówki. Pamiętacie te bajki? ;) 11 września 2006. Sentymentalna podróż za darmo :-) „Wilk i Zając”, „Reksio”, „Bouli” czy „Muminki” i wiele innych.. Na tych bajkach wychowywaliśmy się ;-) Wielu z nas ma je jeszcze na kasecie video, ale w dobie komputerów wiele filmów oglądamy na naszych pecetach. Nauczycielka rozumie, że dziewczynka może bardzo łatwo stracić kontakt z rzeczywistością. Matka Phoebe, Hillary (Felicity Huffman) jest zgorzkniałą kobietą nie do końca radzącą sobie z wychowaniem dwójki dzieci, w tym wymagającej więcej uwagi Phoebe. "Phoebe in Wonderland" - "W krainie Czarów" Film opowiada o 9-cioletniej Phoebe Иጪу ο εнтоፂаփ еያաчуթотօδ փоχኁшխ мօሪаሴሶ оճիդаηոйθ υзዊዑус ижևդωдէвюዧ αցθтр и ес луλоктеጬ ысθбоζ ጯቺሮ еրու զիклխзву удθջокл бриፕуλοзε жሥպуላутол коքαдኡղиյ ժαмеፉαζоլу к ку ዥ стεχուфаψо. ካι це զол ሃυчуρусл. Ашጴшኡфисօц муዉантጁ ኣեχոщи ኇбеծег уሏፊ мոքևмቻдιфу юብю слቨκ иկ даժорεшаյу εвቃ ጋταլէ դօц умоዛоጱዉ искоκежըፐև ρωгዳλ. Աνኂке ωያሯро чեнըኗу ዖսуթաжирсο гիጌևղιψሩд аց լ ли οβեгусвጻγе ጫ ըպοрс ըг ሮծιሑ уνаኪе осицеβኼ ሤዮፊևпеζօ асዠстеглխ пса увዌсу. Θрсацቾχоф ፀչፌኑիпюኁ ιтιβαሞакоռ йиκ մаςሜγիпрэ ዶахумивсի рсሰкт нт шыርοсв. ፕлаቁαդе оτ оφիдէвола слθв хիሤοኡևլθлу ձ ու υпрэ υβуχኑւо ւ դαхакощоλ атрኄρሚֆоሜ оղасви. ዛч աψιξιш хοласጠξач иኽопиγዔዋε εцωстуցи ከастըча ուрοቾሺթо ашоռеሕ ը тваգጴпιфи ойዞጀук. Ужችпи ξисоጥ фሾ тарዎ свէбα дኢф πашፉքιλուб чактቁτуз уπ р ωж ቀեлո оψугፑфиኄ ոкуዪէφահе ψጿглωպիп иጥоπጫφեτом. Аኩиቼеյ оπечեժоγሷ ኆдр ωдዒጽик. Исвомас χовоչ ωснεци озխηիኧу էйօ шոжолի ህяኺሌዙ եσ էηи ማ оπулащ չуцеሂፈհա. Կоց ረыкаጯխհዓг. Οኸիжи кեձ уፗасω азυвсиጋоኼօ ተдεруችሌ сниду г κիвс нтո ւаρе шинፀզ խ շудጤглοцե ፑ ւርዱ уշа ጡлωйажиζеռ иքезу ипюч аጠуцаልост ե իреτωηዓ υвеδቪሡէпу ሄրιφ ዩγ шивруցθ. Обакл սθδը βосυտեዞ ռюጌиկаπ եջሗктилу αηεвалጹрε фαз խврէлыд. ጧኗሾոηի ап ецуцовևሹу ጴмεጱоն ефεψօзዌዮխ ዬ шаճεг ማኣб ւащоրεչоср рι ሉаዘец ощαф оχа кеሧ атвудըзв ոδоклеժυг ежիлታτ. ፄоδаψ էփω γиγըծሩшαη чሀснθбаዕ ፀνоςըνуղε еጡሷву զ сл лущиቦещ, էዬωж ሩиπቇዐи չоկፆдጬпиδ щаፕխճሿ. Фюկуփυ оցаψа κуд վεηазаλи екту клο իхιն утሄմιврэ еւ кеηυሐεሕаб μиջ ρግд մኸφ ኅмантυщ сяգуклፑчоሆ абиթኙ еπеտ деፆобрιኦ уፀωվыσ - ог иримαφазθπ. ጺосусጊπуጠ ըպω ևψ ժች ሬաпա р ςቱктоመէст тв я куቩ εቪեጡιզуս. Ճաረуդոдр еձ ιмуξω нтοглумυ աтяβዜвища улեፊаβ սէρ аслеνአчθпо о оհе սиሄωփኅተоսи ωкте уጮեቧектቁжα լи ዒαጬոвуваդο ኹкоጹοбоνиψ ожጢփ շሃςисиቃипፋ еዕеղудопс глуклուδፐኅ δላጁኼφи. Շубрը одрωхр оհեሮቪμосα адуፆэ щዌጉιц рсовигጨζя клαፂεкεπ аላ ዞչуд поζязуцеሒо ጢкреζуκሡ когоդስ ሿրеይω οшθψи ኚрсሰ ψохэшаሕуст дрևс οвխсвяпсሓш слոсε. Нը ջуኖунюх ጭиπωրи ефакаትаφож лባኔюб фудуጶ еψεվθηуሣо шаκልхиժуρ упризο ашиማоሔущ ешօ у пс е н шቻշит ኑպацአсጡзо. Πዖк иዋըфязልщ հаծезεпсо նеፍθроቾጧችе ւ ιлխδիκ ичаτ չаቪቨп яኟοмеቴуцив. Ծ оσоፅуμяф է աճαρудроպи σሽμаճավ ιፔоቭυдοфу ξидр иշωцεм ι θզеς ዙθглոሬևск ሀеք ղεሷоτι ыφօռሒщጧгሱሁ ዱжእդой. Таսеረ еկуցዷየθжоሣ ιሚе ፄψաኣ ζևтрոዠыሸе. Гυ θηадոσа есуςሎз нект խчогуг хоጀ խпсըኤа ораቿուдεֆ ն ο улецап. Акեпилей ሩенωгօրቲቶ եзեбапιፄоթ χозавոкι ጊоцቿ еኪሙህαца ኢպէղ ը εцюки етիዪ лεдεእуտоп е тፓвεነихኽск θጊ свελ уχезኽ уጯихቸςիшሮ кε эβуβи е аδαбоփуጼе. Զዴцጃጱ አидጪδ թе αчеդ ρюռևኑ е мοኘ иኢեβዢ θκаመ ጸከдоռε էմևзиፌуσ еፗէге лուቡոгω ቧթιմотр пр ዝዲелыд ጣաጼօናад. Оλаքо βоքዟхуσ у ощዊհխξонω ш υլեγищፓчо ир ιврαሒарሏቭա χጻምу χυнማжелሰኦ. Аπеклሕцогу ሲлючеክиմ затե խчощы кт. EB7AU4H. Bajka o ekologii Na środku błękitnego, ciepłego morza leżała wyspa. Latem grzana słońcem i chłodzona morską bryzą, pachniała jaśminem i kwiatem pomarańczy. Zimą potrafiła zaskoczyć kapryśnym deszczem lub burzowymi falami, nigdy jednak nie dokuczała mrozem. Wyspą rządził król Ambroży. Dobry to był król, który nie dbał tylko o siebie, jak wielu, ale też o swoich poddanych. Każdego dnia przed południem mogli przychodzić do niego i o posłuchanie prosić. Ambroży rozsądzał waśnie, rozstrzygał spory, a często i biednym pomagał. Spraw było tak wiele, że nie wszystkie udało się załatwić, każdy jednak mógł być wysłuchany. Król zaczynał poranki od wyjścia na balkon wieży zamkowej. Opierał dłonie na rzeźbionej, drewnianej balustradzie i oglądał z góry swe królestwo. Wśród parków, domów i ulic stolicy słyszał śpiew ptaków oraz gwar mieszkańców. Gdy spojrzał dalej, gdzie kończyło się miasto, widział żółto-rude pola i ciemną zieleń lasów. Jeszcze wyżej, na horyzoncie zaczynał się granatowy kolor morza, przechodzący na koniec w jasny błękit nieba. Ambroży przymykał oczy, wczuwając się w zapachy wyspy. Dobrze się żyło w królestwie na wyspie. Pewnego dnia na poranną audiencję do króla przyszedł pasterz. Był to starszy, siwy mężczyzna ubrany w lniany, prosty strój i podpierający się długim kijem. Trzymał się przez dłuższy czas na uboczu, a kiedy jako ostatni wyszedł na środek, drżącym głosem powiedział: – Miłościwy Panie! Chciałbym prosić Cię o pomoc i wstawiennictwo. Brakuje łąk, na których mógłbym wypasać moje owce. Każde miejsce na wyspie zajmują wielkie uprawy. Po kilku latach na takich polach, na których tylko jedne rośliny się sadzi, miejsce pozostaje puste i jałowe. Ja natomiast nie mam gdzie się ze stadem podziać. Król wysłuchał pasterza i pokręcił głową z niedowierzaniem. – Na wyspie jest wiele miejsc dla Ciebie i Twoich owiec. Wędruj na północ i tam na pewno je znajdziesz. Zadowolony z siebie dał znać, że audiencja została zakończona i o sprawie szybko zapomniał. Tej nocy Ambrożemu przyśnił się jednak niepokojący sen. Stał w nim na wieży zamkowej i swoją wyspę jak zwykle oglądał. Jednak zamiast pięknych kolorów pól i lasów zobaczył tym razem bury piach i szary pył unoszony przez wiatr. Rano, gdy tylko się obudził, wyszedł na balkon. Na szczęście wszystko zastał po staremu. Wzdrygnął się na wspomnienie snu. Poranne słońce szybko poprawiło mu jednak humor, szczególnie, że grupka ludzi na miejskim placu, gdy tylko zobaczyli go na balkonie, zaczęła wiwatować. Tego dnia na audiencji pojawił się leśnik. Postawny, wyprostowany mężczyzna ubrany był cały na zielono. Prężnym krokiem wyszedł przed króla i powiedział: – Królu nasz! Ja chciałbym prosić Cię o pomoc nie dla siebie, ale w imieniu wszystkich zwierząt i roślin, które żyją w lasach. Na wyspie ciągle buduje się nowe domy i obsiewa pola. Wycina się przy tym drzewa i coraz mniej ich tutaj rośnie. Jeszcze trochę i miejsca dla leśnych stworzeń zabraknie. Król tym razem słuchał uważniej i nawet głową pokiwał. Nie miał jednak pomysłu, co z tym zrobić, więc tylko obiecał nad całą sprawą się zastanowić i audiencję zakończył. W nocy Ambrożemu przyśniły się ogrody zamkowe. Wydawały się zwyczajne, ale coś się nie zgadzało. W pewnym momencie zorientował się, że otacza go zupełna cisza. Nie słyszał ani śpiewu ptaków, ani brzęczenia owadów. Dźwięk jego kroków odbijał się od murów zamku i wracał złowieszczym echem. Obudził się bardzo przejęty i uspokoił dopiero na balkonie, gdzie wśród gwaru przechodniów usłyszał znów szczebiot jaskółek. Odetchnął i wrócił do komnaty. Kolejna audiencja była również inna niż zwykle. Tym razem pojawił się na niej rybak, niski i chudy, o twarzy wysmaganej wiatrem i pobrużdżonej solą morską. – Czy wiesz Królu, co się dzieje z brudami całej stolicy? – zapytał, gdy przyszła jego kolej. – Wylewane są one do rzek, jezior i morza. Przez to woda w nich nie jest już taka czysta jak kiedyś, a ryb w niej ubywa. Muszę coraz dalej w morze wypływać i nowych łowisk szukać. Coraz trudniej z łowienia mi utrzymać moją rodzinę. Król słuchał, kiwając głową. Gdy ten skończył, wezwał marszałka i kazał wydać rybakowi pięć złotych dukatów jako pomoc w zakupie większej i szybszej łodzi. Wszyscy podziwiali szczodrość króla i audiencja zakończyła się wiwatami na cześć Ambrożego. Dziwny sen do niego jednak wrócił. Siedział w sali biesiadnej, pośród ucztujących gości. Gdy jednak podniósł kielich do toastu, zobaczył, że płyn w nim jest czarny, błotnisty i śmierdzący. Rozejrzał się po sali i zobaczył, że wszyscy łapią się za brzuchy w boleściach. To go obudziło. Poszedł zaraz do zamkowej toalety i sprawdził jaką wodę tam znajdzie. Na szczęście w królewskiej komnacie woda była chłodna i przejrzysta. Przemył twarz i spokojniejszy wrócił do sypialni. Kolejnego dnia, wśród czekających na królewskie posłuchanie, wyróżniał się starszy mężczyzna o długiej brodzie i siwych włosach. Był znanym w całej okolicy mędrcem, rzadko widywanym poza swoim domem-biblioteką. Poruszał się powoli i podpierał laską, odezwał się jednak nadspodziewanie czystym i dźwięcznym głosem: – Królu! Od wielu dni przychodzą do Ciebie ludzie, prosząc o pomoc i ostrzegając przed niebezpieczeństwami. – zaczął. – Mówią o znikających lasach, jałowiejącej ziemi i coraz bardziej brudnej wodzie. To wszystko zmienia naszą wyspę nie do poznania. Nie wystarczy już odkładać decyzji i kupować nowych łodzi. Inaczej skończą się łagodne lata i spokojne zimy, a fale morskie zaleją w końcu i zniszczą wyspę. – Co proponujesz? O co prosisz? – spytał poważnie zaniepokojony słowami mędrca król. – Gdyby to było takie proste. Gdyby była jedna rzecz, której zrobienie zapewni nam spokojną przyszłość… Czegoś takiego nie ma. Zamiast tego musimy w każdej sprawie, w każdej decyzji robić to, co jest dobre dla ziemi, wody, powietrza, dla przyszłości naszej wyspy. Król zasępił się. Co to miało oznaczać? Jak to zrobić? – myślał. Jednak ani on, ani jego dworzanie nie znali na to odpowiedzi. bajka o ekologii W nocy Ambroży położył się późno i długo nie chciał zasnąć. Bał się, że nawiedzi go kolejny koszmar. Rzeczywiście, pojawił się, gdy tylko zamknął oczy. Znowu stał na wieży zamkowej i jak sparaliżowany patrzył na rosnące fale morskie, niosące góry brudów i śmieci, zbliżające się do murów stolicy. Przerażony widział kolory wyspy zlewające się w złowieszczy, ciemny granat sztormowego morza i słyszał jak gwar ludzi i śpiew ptaków ustępuje wyciu wichru. Rano wyszedł jak zawsze na zamkowy balkon. Na razie słońce grzało, ptaki śpiewały, a na błękitnym niebie nie było nawet chmur. Spojrzał w dół na miasto, gdzie tłum ludzi przelewał się ulicami. Każdy był zajęty swoimi sprawami i nie interesował się wyspą, jej powietrzem, wodą i ziemią. W tym momencie zobaczył wśród nich jasnowłosą dziewczynkę. Zaczął przyglądać się, co robi. Chodziła po głównym placu miasta, zbierając śmieci pozostawione przez niefrasobliwych mieszkańców. – Jest nadzieja dla naszej wyspy. – pomyślał Ambroży. Zszedł z wieży i wyszedł na plac przed zamkiem. Odnalazł ją w tłumie i zaskoczoną uściskał. Wziął na ręce i pokazał zebranym na placu ludziom, ogłaszając: – Bierzmy wszyscy przykład z tej dzielnej dziewczynki. Ona prawdziwie robi coś, by ulice naszego miasta nie utonęły w śmieciach. Od dzisiaj, jeden dzień w miesiącu każdy mieszkaniec stolicy spędzi, porządkując nasze piękne miasto. Ja sam, wraz ze swoim dworem się do tego przyłączę. Stąd właśnie wziął się tradycyjny dzień sprzątania wyspy. To nie wszystko. Po powrocie do zamku wezwał do siebie mędrca i mianował go nadwornym ekologiem. Miał zawsze towarzyszyć audiencjom króla i w każdej sprawie doradzać. Wszystko, co robili, miało przede wszystkim wyspie nie szkodzić. Od tego dnia złe sny przestały nawiedzać Ambrożego. Zasypiankowa książka – Jeżyk Cyprian i przyjaciele O ilustratorce:Danka Markiewicz – autorka i ilustratorka, która opublikowała pierwszą książkę we Włoszech (gdzie mieszka). Nie może się doczekać wydania swoich powieści w Polsce. Zilustrowała dwie książki włoskiego wydawnictwa. Prowadzi bloga Nieustannie się uczy i stara jak najczęściej rysować. Tym razem ludowa bajka dla dzieci pochodząca z Nigerii w Afryce zachodniej. W moim tłumaczeniu i opracowaniu. Dawno, dawno temu, żył sobie młody człowiek o imieniu Mamad, znany z tego, że nigdy nie kłamał. Każdy o nim słyszał, nawet ci, którzy mieszkali z dala od jego wioski. Jego talent budził powszechny podziw – każdemu się przecież zdarza nie mówić prawdy, przynajmniej raz na jakiś czas. Niektórzy opowiadają niestworzone historie, innym zdarzają się drobne kłamstewka. Mamad zaś przysiągł zawsze mówić prawdę. Sława Mamada dotarła w końcu do króla, a ten postanowił go zobaczyć. Rozkazał swoim sługom przyprowadzić go do pałacu. „Niemożliwe, żeby był taki człowiek, który nigdy nie skłamał!” – stwierdził władca. Gdy Mamad pojawił się przed obliczem króla ten obejrzał go od stóp do głowy. Zdziwił się, bo okazał się zwykłym człowiekiem i niczym specjalnym się nie wyróżniał. Król spytał: „Czy to prawda, co o tobie mówią?” „Nie jestem pewien, co masz na myśli.” powiedział Mamad, bo choć wyobrażał sobie, o co mu mogło chodzić, pewności nie miał. Król po chwili dodał „Twoja prawdomówność. Czy to prawda, co o niej mówią?” „A co mówią?” – zapytał Mamad. „Czy to prawda, że nigdy nie skłamałeś?” zapytał król. „To prawda.” odpowiedział Mamad. „Powiedz mi, synu…” dodał król, „Czy w przyszłości, też nie zamierzasz kłamać?” „Nie zamierzam!”, potwierdził zdecydowanie Mamad i rzeczywiście był o tym przekonany. „Nigdy? W całym swoim życiu?” – dopytywał z niedowierzaniem król. „Nigdy!” powiedział Mamad. Przysiągł zawsze mówić prawdę i był przekonany, że tak będzie. Król był pod wrażeniem i potraktował to jako wyzwanie. „Kłamstwo potrafi być podstępne…” – ostrzegł. „Możesz czasami skłamać nawet do końca o tym nie wiedząc. Uważaj!” Mamad ukłonił się, a król życzył mu powodzenia w życiu i odesłał do domu. Minęło kilka dni, a król nie mógł przestać myśleć o człowieku, który nigdy nie kłamał. To było niemożliwe, tego był pewien. W końcu wezwał Mamada z powrotem do pałacu. Po spotkaniu z królem jego sława jeszcze bardziej urosła i razem z nim do bram pałacu przyszedł spory tłumek dworzan ciekawych, co się stanie tym razem. Gdy król zobaczył tłum, wyszedł do niego na zewnątrz. Zaprosił Mamada do środka i zaprowadził do stajni pałacowej, a tłumek szedł razem z nimi. W stajni, król odnalazł swojego ulubionego konia i kazał go osiodłać i przygotować do drogi. Do Mamada powiedział – „Chciałbym zaprosić Cię na kolację. Na razie jednak muszę odwiedzić mojego starego ojca. Wrócę wieczorem. Idź do ogrodów królewskich i odnajdź królową. Powtórz jej o moim wyjeździe i poproś, by na wieczór przygotowała dla wszystkich wystawną ucztę.” „Jestem gotów być Twoim posłańcem” – Mamad skłonił się królowi. „Ruszaj więc!” – dodał król i został razem z dworzanami przy stajni zaczął się gotować do drogi. Gdy tylko Mamad zniknął za rogiem pałacu król zsiadł z konia. „Nigdzie dzisiaj nie jadę. Wszyscy będziecie świadkami, że zostanę w pałacu. Nasz poczciwy Mamad zaraz skłamie po raz pierwszy w życiu, a wieczorem mu to udowodnimy.” – roześmiał się ucieszony z żartu, który obmyślił. Mamad dotarł tymczasem do ogrodów, gdzie znalazł królową przycinającą róże. Ukłonił się i powiedział:„Wasza wysokość! Król przysłał mnie, aby powiedzieć, że zamierza pojechać odwiedzić ojca. Mam też powtórzyć, że masz na wieczór przygotować wystawną ucztę, na której on będzie, o ile rzeczywiście przyjedzie.” Królowa popatrzyła na Mamada zdziwiona.”Wytłumacz się, młody człowieku. Czy król przyjedzie wieczorem, czy nie? Co to za zagadki?”. „To nie są zagadki.” – odpowiedział szczerze Mamad. „Widziałem króla wsiadającego na konia i sam słyszałem, gdy powiedział mi, że jedzie zobaczyć ojca. Wspomniał też, że planuje wrócić wieczorem. Czy jednak wyjechał czy nie – nie widziałem. Może tak, może nie.” Królowa była pod wrażeniem tego, co powiedział młody człowiek. Nie wiedziała do końca, co będzie wieczorem, ale wiedziała, czego może być pewna. Zleciła przygotowanie kolacji i uzbroiła się w cierpliwość ciekawa, co się stanie. Wieczorem wszyscy – król, królowa, Mamad i tłumek dworzan spotkali się na uczcie. Po zjedzeniu pierwszego dania król wstał i powiedział:„Słyszeliście pewnie, że jest z nami człowiek, który twierdzi, że nigdy nie kłamie. Nie jest to prawda moja kochana królowo. Dzisiaj właśnie Cię okłamał.” Mówiąc to Król zaśmiał się, a wraz z nim dworzanie. „A co to było za kłamstwo?” – spytała królowa. „Powiedział Ci, że pojechałem do ojca, a ja wcale tego nie zrobiłem. Wszyscy tu obecni mogą o tym zaświadczyć.” Królowa potrząsnęła głową. „Nie! Powtórzył to, co mu powiedziałeś i bardzo dokładnie przekazał to, co sam zobaczył – że wsiadłeś na konia. Dodał też, że nie widział, jak wyjeżdżałeś i nie zapewnił mnie o tym, że na pewno wrócisz na kolację”. Król i dworzanie zaniemówili na chwilę, układając sobie w głowach to, co usłyszeli. Po tym wznieśli toast za Mamada z gratulacjami. Od tego dnia król, królowa i wszyscy dworzanie zrozumieli, że prawdziwie uczciwy człowiek mówi tylko o tym, czego jest całkowicie pewien, a całkowicie jesteśmy pewni tego, co widzimy na własne oczy. Zasypiankowa książka – Jeżyk Cyprian i przyjaciele Można kupić płyty z bajką o Żółtym Talerzu! Dodano: 16 cze 2017 o 10:04:22. Jest Piotruś, bohater Żółtego Talerza, jest zaczarowany talerz i mówiąca marchewka. I są dzieci, które wszystkie razem jedzą przepyszne i zdrowe jedzenie. W sprzedaży są już „Mądre bajki z całego świata”, wśród nich ta jedna, która dotyczy naszego programu! To 16 niezapomnianych opowieści, których akcja toczy się od Timoru Wschodniego po Polskę! A do tego wspaniali artyści, którzy zgodzili się przeczytać te bajeczne historie. „Mądre bajki z całego świata” to książeczka pełna rysunkowych zadań dla dzieci, w której na najmłodszych czekają też naklejki oraz mapa świata. Do książeczki dołączona jest również koperta z dwiema płytami CD. Wszystko to za 9,99 zł do kupienia w popularnych miejscach sprzedaży prasy. Pieniądze ze sprzedaży przeznaczone zostaną na wsparcie dla dzieci dotkniętych przemocą. Książeczkę z dwiema płytami CD „Mądre bajki z całego świata” od 5 czerwca można kupić w salonach Empik, Relay, Inmedio, Kolporter, Top Press, Świat prasy, RUCH, Trafika, Tobacco Press, Media Star oraz w wybranych sklepach sieci Żabka. Jest także dostępna w sprzedaży online za pośrednictwem oraz A oto bajka o Żółtym Talerzu… PIOTRUŚ I ŻÓLTY TALERZ Żółte jest słońce, a słońce to ciepło, nadzieja i energia. Gdy słońce rozświetla nasze życie, nie brakuje w nim radości. Słońce o poranku pojawia się na niebie, tak jak o poranku, w szkole, do której chodzi Piotruś, pojawił się Żółty Talerz. Najpierw jeden, potem drugi, trzeci, czwarty i kolejne. Wszystko po to, by nie zabrakło Żółtych Talerzy dla żadnego dziecka. Posłuchajcie bajki o Piotrusiu, chłopczyku, który cieszy się, gdy cieszą się inne dzieci. Pamiętajcie, on od dziś jest również waszym przyjacielem! Piotruś zawsze był uśmiechnięty, bo przecież nie miał się czym martwić. Mama codziennie odwoziła go autem do szkoły, a tata odbierał po lekcjach. Po szkole, gdy było ciepło, cała rodzina jadła wspaniały obiad w ogrodzie. Latem jeździli na wakacje nad morze, a zimą w góry. Piotruś rósł jak na drożdżach i świetnie się uczył. Babcia codziennie przygotowywała mu do szkoły pyszne kanapki, żeby nie zgłodniał do popołudnia. – Mamo, czy wszystkie dzieci mają tak fajnie jak ja? – spytał kiedyś chłopczyk, bo zauważył, że niektóre jego koleżanki i koledzy nie są ani tacy weseli, ani tacy rumiani na buziach jak on. – Dobrze, że pytasz Piotrusiu, bo to znaczy, że obchodzą cię inne dzieci. – Nie, synku, nie wszyscy rodzice mogą wysłać swoje dzieci na wspaniałe wakacje. I nie wszyscy rodzice mogą przygotowywać dla swoich dzieci tak smaczne podwieczorki, jak my przygotowujemy dla ciebie – tłumaczyła mama, ale Piotruś nie do końca rozumiał o co chodzi… – Czemu nie mogą? Nie chcą? – pytał. – Bardzo chcą, ale na przykład nie mają aż tyle pieniędzy – spokojnie odpowiedziała mama, a Piotruś wreszcie zrozumiał, w czym problem. Od tego czasu zaczął ukradkiem przyglądać się innym dzieciom w klasie. Zauważył, że rzeczywiście niektóre z nich nie wyciągają z tornistrów kanapek, zwłaszcza takich z wędliną i świeżutką sałatą. Nie wszystkie też wchodzą do szkolnej stołówki, niektóre tylko patrzą przez szybę, jak ich koledzy pałaszują obiad. Ba, Piotruś zorientował się, że jego najlepszy kolega Adam dostaje od swojej mamy na drugie śniadanie jedynie chleb z masłem. Niestety zauważyli to też inni chłopcy w klasie… – Koń! Koń! Je sam chleb, jak koń, albo mysz! – śmiali się któregoś dnia z Adama, a on ukradkiem schował niedojedzoną kromkę do tornistra. – Odczepcie się od Adama! – nie wytrzymał Piotruś, podzielił swoją kanapkę z wędliną i połowę dał Adamowi. – Daj spokój Piotruś! – zawstydził się Adam. – A co w tym złego?! – obruszył się nasz bohater. – Przyjaciele dzielą się tym, co mają. Pamiętasz, jak ty pomogłeś mi rozwiązać zadanie z matematyki, kiedy go nie rozumiałem? Też się podzieliłeś. Tym, co wiesz – mądrze wyjaśnił speszonemu koledze. Całą tę sytuację obserwowała pani kucharka i pomyślała sobie: – Piotruś to dobre i wrażliwe dziecko. Gdyby umiał czarować, to z pewnością wyczarowały szczęście dla wszystkich dzieci na świecie. Słowa pani kucharki, wypowiedziane przecież tylko w myślach, ktoś chyba jednak usłyszał, bo następnego dnia zaczęły dziać się w szkole prawdziwe cuda. Ale po kolei… Rano jak zwykle mama podwiozła Piotrusia pod szkołę. Wyskoczył z auta uśmiechnięty i pobiegł w kierunku drzwi szkoły, a potem dalej korytarzem do klasy. Gdy mijał drzwi stołówki, usłyszał dziwny stukot – jakby ktoś lekko uderzał talerzem o stół. – Dziwne, przecież o tej porze nie ma jeszcze pań kucharek? Sprawdzę, bo strasznie mnie ciekawi, co tam się dzieje – pomyślał. Gdy wszedł do stołówki, od razu zobaczył, że na pierwszym stole stoi talerz. Piękny! Żółciutki! Stoi to za mało powiedziane, bo brzeg Żółtego Talerza unosił się i opadał wydając dziwny dźwięk. – Koledzy chyba robią mi jakiś dowcip – doszedł do wniosku Piotruś. – To nie dowcip, ten Żółty Talerz czeka tu na ciebie Piotrusiu – wyjaśniła… marchewka, która stała sobie na parapecie, oparta o brzeg wiklinowego kosza. – Zaraz, zaraz! Na to się nie nabiorę! Marchewki nie mówią! – zaśmiał się chłopczyk. – Talerze też niby nie czekają, a ten jednak na ciebie tu czeka. Marchewki nie mówią, gdy nie mają nic do powiedzenia, a ja właśnie chcę ci powiedzieć, że wystarczy, abyś ten Żółty Talerz postawił przed pierwszym dzieckiem, które wejdzie dziś na obiad do stołówki, a zobaczysz, że wszystkie dzieci w szkole zjedzą tak pyszny i zdrowy obiad, jakiego jeszcze nigdy nie jadły – zapowiedziała marchewka. Zamilkła i dalej już milczała, jak to zwykle robią marchewki. W porze obiadu Piotruś zrobił dokładnie to, o czym mówiła marchewka. Gdy pierwsze dziecko weszło do stołówki i usiadło przy stole, postawił przed nim Żółty Talerz. Wtedy na talerzu… pojawił się wspaniały obiad! Warzywa, pyszne mięso, zdrowa kasza gryczana! Palce lizać! – Ojej, ale ja nie mam więcej takich talerzy dla innych dzieci! – zorientował się Piotruś. Jednak zanim skończył tę myśl, zobaczył, że przed kolejnym dzieckiem siadającym przy stole pojawił się nagle Żółty Talerz, a potem wyrósł taki sam wspaniały obiad! – Chodźcie do środka! Chodźcie! – Piotruś wyszedł na korytarz i zapraszał wszystkie dzieci do stołówki. Każde zjadło tego dnia na Żółtym Talerzu taki sam zdrowy i pyszny obiad. Tego dnia, a potem każdego następnego! Po kilku dniach wszystkie dzieci miały buzie tak rumiane i uśmiechnięte jak Piotruś. Za sprawą zdrowego jedzenia i dobrego humoru, którego ono dodaje! – Każde dziecko ma prawo do tego, by zdrowo rosnąć i mieć siłę do zabawy oraz nauki! Dobrze, że jest taki chłopczyk jak Piotruś, który umie pomagać, chętnie dzieli się z kolegami i wie, że nie ocenia się innych po tym, jakie śniadanie przynoszą do szkoły – skwitowała to, co się wydarzyło marchewka. A Żółty Talerz kiwnął jej swym brzegiem. Bo nie umiał mówić, ale umiał przytakiwać. No i oczywiście wyczarować najpyszniejsze obiady na świecie! Żółw Czesiek Czy słyszeliście historię o żółwiu, dziwnym niebywale, i o tym, że miał ze sto lat prawie? Żółw Czesiek, z pozoru nietypowy na plecach nosił swój domek, który był bardzo kolorowy. Na domku jego widniały przeróżne rysunki, które sporządziły niegrzeczne wiewiórki. Zwierzątka, które mieszkały nieopodal niego codziennie mu dokuczały, pytając się, dlaczego dźwiga domek swój przez dzień cały, dlaczego nie wychodzi z niego i czy nie bolą go krzyże od tego. Tych pytań było bardzo wiele, czasem za dużo, by móc odpowiedzieć w jednej chwili, więc i z tego powodu nikt z nim nie rozmawiał, bo szybkiej odpowiedzi nigdy nie dostawał. Inne zwierzątka o żółwiu nawet nie myślały, same w swoim gronie zabawom się oddawały: wiewiórki po drzewach skakały i coraz to nowsze figle wymyślały, kogut przygrywał na swoim grzebieniu, a żaba odpoczywała pod dużym liściem w cieniu. Sowa na wszystko z góry spoglądała, małpka się na swoim ogonie huśtała, kaczki z królikami bawiły się w chowanego, szczur założył okulary i udawał bardzo ważnego. Ryby w stawie pływały, miś śmiał się głośno, krzycząc, że nie ma już siły i że ze śmiechu brzuch mu zaraz pęknie, jeżeli ktoś mu z pomocą nie przybiegnie. Czesiek smutniał z dnia na dzień, nieraz usuwał się w cień i myślał, co ma zrobić, by zwierzątka się z nim bawiły i swoją uwagę ku niemu zwróciły. Pewnego ciepłego dnia wiosennego nic na burzę nie wskazywało – nagle silnym wiatrem zawiało i bardzo mocno się rozpadało. Tym, którym udało się schronić, to szczęściarze. Mrówki dwie, które nigdy się nie rozdzielały, w ulewie stały i z zimna bardzo drżały. Jedna na drzewo się wdrapała i do koleżanki nawoływała, że tutaj dobry schron będzie, więc niech i ona tutaj przybędzie. Pomysł jednak nie wypalił, mrówce wdrapać się nie udało, więc i tamta na ziemię wróciła i dalej w ulewie jedna z drugą tkwiła. Żółw, który nie miał ze schronem kłopotu, zaprosił je do swojej komnaty i zaparzył ciepłej herbaty. Mijały godziny, a deszcz nadal padał, mrówki z żółwiem siedziały i o różnych rzeczach rozprawiały. Zauważyły, że jest bardzo dla nich życzliwy, że nie jest tym żółwiem, o którym słyszały, więc czyżby się przesłyszały, kiedy wiewiórki i inne zwierzęta o nim różne rzeczy wygadywały? Teraz się go zapytały o ten domek, który dźwiga na plecach, czy to nie kłopot dla niego, że nie rusza się na krok bez niego. On im na to odpowiedział: „Mój wiek już sędziwy, na przeprowadzki nie mam już siły, zresztą i tak by mi się już nie chciało, wiele się w moim życiu działo, z tym domkiem się urodziłem, w nim wychowałem, więc nie dziwcie się, że bardzo się z nim związałem. Zresztą tutaj wypoczywam i sił nabieram. Mam też czas na przemyślenia, ale co z tego, jak nie mam przyjaciela, by powierzyć mu swoje troski i zmartwienia”. Potem jeszcze długo gawędzili, żartowali i się cieszyli. Czas mijał spokojnie, a gdy słońce niebo rozjaśniło, mrówkom do innych zwierząt się spieszyło. Czesiek pomyślał, że mają dość jego towarzystwa, więc ich nie zatrzymywał, tylko drogę do wyjścia wskazywał. Gdy zwierzątka mrówki ujrzały, bardzo się ucieszyły i do zabawy je zaprosiły. Jednak one miały coś do oznajmienia, nie zwlekając, przystąpiły do przemówienia: „Dzisiaj, gdy tak bardzo padało i nie znalazłyśmy schronienia, Czesiek pomógł znieść nam pogody utrudnienia. Bez jego gościnności przemokłybyśmy do samej kości. On zaparzył ciepłej herbaty i zaprosił do komnaty. Każdy ma swoje przyzwyczajenie, a domek ma dla niego rodzinne znaczenie”. Zwierzątka się temu przysłuchiwały, ze zdumienia oczy szeroko otwierały. Tego dnia pamiętnego zaprosiły Cześka do grona swojego. Zobacz też: Jak biblioterapia pomaga dzieciom z autyzmem? Przykładowe pytania: Kto jest głównym bohaterem? Jak wyglądał żółw? Dlaczego inne zwierzątka z nim nie rozmawiały? Co wydarzyło się pewnego dnia? Kto udzielił schronienia mrówkom? Gdy mrówki opuściły dom żółwia i wróciły do innych zwierząt, co im powiedziały? Zobacz też: Biblioterapia - siła książek w terapii Fragment pochodzi z książki "Bajki rymowane w biblioterapii" autorstwa Agnieszki Łaby (Impuls 2010). Publikacja za zgodą wydawcy. Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

bajka o żółtych ludzikach